Jesteś tutaj:Strona główna / Przypowieść

Przypowieść - WCAG 2.0

Jest piękna, upalna pogoda. O tej porze w Nonusab jest bardzo ciepło. Ląduję na niewielkim lotnisku samolotem wyczarterowanym przez biuro podróży. Od jutra rozpoczynam swoje upragnione wakacje. Jednak dzisiaj, po 8 godzinach lotu jestem zmęczony i jak najszybciej chcę znaleźć się w pokoju hotelowym. Z samolotu wychodzę ostatni. Idę sam ciasnym korytarzem, łączącym wyjście z samolotu z terminalem. Wszyscy pasażerowie mojego lotu jakby zapadli się pod ziemię. Wchodzę do przestronnego holu terminala przylotów. Dużo ludzi - jak to na lotnisku. Teraz tylko po bagaż, złapać taksówkę i zameldować się w łóżku. Rozglądam się w poszukiwaniu hali przylotów, gdzie będę mógł odebrać swoje rzeczy. Powinienem łatwo trafić. W końcu to jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc na lotnisku. Gdzieś tu powinny być znaki informacyjne… Jest coraz bardziej gorąco, chyba klimatyzacja im wysiadła - myślę i ruszam pomału do przodu rozglądając się na wszystkie strony. Przeszedłem kilkadziesiąt kroków i z wiszących dosłownie wszędzie bilboardów, zdążyłem dowiedzieć się o: letniej wyprzedaży bielizny u Accessbana, wizycie Nielsena na stadionie narodowym (to chyba jakaś ważna postać, bo jego zdjęcie pokryło całą ścianę). Wiem, kto produkuje najlepsze na świecie treblinki do kombajnów, i że Rapstrzyńska rzuciła cały ten majdan. Ani śladu czegoś, co choćby przypominało ruchomą, gumową taśmę z bagażami. Ok, nic z tego nie będzie! Zapytam tego człowieka w mundurze, z identyfikatorem w klapie. Postawny gość stoi z założonymi rękami na piersi, w kącie, tuż obok kiosku z gazetami.

– Przepraszam Pana, czy orientuje się Pan, gdzie mogę ....

Widzę, że mężczyzna nic nie rozumie. Patrzy na mnie tępym wzrokiem spod ledwie otwartych powiek.

– Do You speak english?

– Parlez-vous français?

Próbuję pokazać mu na migi, o co mi chodzi. Mówi coś do mnie, wzrusza ramionami, rozkłada ręce. Nie rozumiem jego języka. Facet w mundurze macha ręką na drugiego mundurowego. Teraz stoją obaj obok mnie, marszczą brwi i próbują zrozumieć moje nieudolne ruchy pantomimiczne. Po kilkunastu minutach nierównej walki, jeden z nich chyba zaczyna rozumieć, o co mi chodzi i wskazuje palcem przed siebie. Podążam wzrokiem we wskazanym kierunku. Na końcu długiego holu dostrzegam niewielką, szklaną budkę. Jest trochę przysłonięta rosnącą na środku wielką palmą daktylową. Wydaje mi się że widzę upragniony znak. Tak! Jestem uratowany. Odnalazłem informację. W każdym razie wygląda jak informacja, ale pewności nie mam. Mała niebieska literka „i” namalowana na szybie szklanej budki może na to wskazywać. Ruszam przed siebie prawie biegiem. Zmęczony, głodny i zły jak diabli dowiaduję się od smutnej blondynki w informacji, że muszę wrócić do końca długiego korytarza, skręcić w lewo za kwiaciarnią, później schodami w dół i tam już znajdę. Po 15 minutach docieram na miejsce. Odbieram mój bagaż. Wyciągam wysuwaną rączkę z walizki i ciągnę ją za sobą w kierunku wyjścia.

Do hotelu docieram po 3 godzinach, choć jest oddalony od lotniska zaledwie o 5 km. Prawie tyle samo liczył korek, w którym stałem w nieklimatyzowanej taksówce. W recepcji hotelowej jest już lepiej. Szybko załatwiam formalności, dostaję klucze do pokoju i mapę miasta. Mapa przyda się jutro.

Leżę w łóżku hotelowym i rozmyślam o dzisiejszym dniu. Wątpię, bym powrócił w przyszłym roku do Nonusab.

Nie byłoby tak źle, gdybym od razu odnalazł swój bagaż. Gdyby na lotnisku w Nonusab pomyśleli o mnie i oznaczyli drogę do odbioru bagażu. Czy tak trudno namalować parę strzałek? Gdyby facet w mundurze stał w widocznym miejscu i udzielał informacji w kilku językach. No dobrze! – wystarczyłoby, gdyby znał angielski. Gdyby informacja była czytelnie oznaczona i ustawiona w centrum hallu. Gdyby nie było korka, a taksówkarz był niebieskooką blondynką. Gdyby... zasnąłem.

Przypomnijcie sobie tę przypowieść za każdym razem, gdy surfując radośnie po Internecie natraficie na serwis nieużyteczny i niedostępny. Pierwszym objawem będzie beznadziejne uczucie zagubienia. Otoczą Was zewsząd reklamy lub mało przydatne informacje. Zaczniecie błądzić po stronie. Wyszukiwarka na stronie? - jest tak ukryta, że lepiej już się nie da. Wyniki wyszukiwania – niestety niewystarczające. Rozszerzycie je za pomocą wyszukiwania zaawansowanego - o ile będzie taka możliwość. Jeśli będziecie mieli szczęście(!), być może odnajdziecie pomoc na stronie lub przynajmniej mapę strony. Zresztą, na to szczęście będziecie musieli poczekać, bo przeładowana multimediami i grafiką strona będzie ładowała się mniej więcej tyle, ile mnie zajęła droga z lotniska do hotelu. Znużeni i zniecierpliwieni do granic możliwości opuścicie nieszczęsny serwis i prawdopodobnie już nigdy tam nie wrócicie.